str 6

    Pewnego dnia tata wyszedł ze szpitala na dłużej, dostał dosyć wysoką rentę, bo wcześniej pracował w kopalni. Pamiętam, że załatwił mieszkanie w dzielnicy „Piaski” pokój z kuchnią na pierwszym piętrze starego cztero-rodzinnego domu. Dorabiał jako malarz, bo tata był dobrym i cenionym malarzem, oczywiście malarzem pomieszczeń nie obrazów. Miałem wtedy jeszcze o cztery lata starszego brata, ale on został u babci, bo tam chodził do szkoły.
Brata w tamtym czasie nie pamiętam za bardzo, bo on miał kolegów i nie bawił się ze mna, i zawsze gdzieś się włóczył. W nowym domu mieszkaliśmy we trójkę, tata, mama no i ja. Obok naszego domu przebiegała ulica, był tam duży ruch ciężkich i wielkich ciężarówek marki „Tatra”, które kursowały z kopalni na pobliską hałdę wywożąc tam kamień, który był odpadem wydobytego na powierzchnię i odsortowanego węgla. Dostałem kiedyś od rodziców piękną wielką plastikową trąbkę, biegałem więc z taką trąbką i grałem ciągle na niej – przynajmniej mnie wydawało się że gram. Nikt nie doceniał mojego talentu bo gdziekolwiek się pojawiłem z trąbką to wszyscy mnie przeganiali. Grając na przeciwko pod domem, postanowiłem przebiec ulicę i grać na naszym podwórku – nagle pisk opon, wielka ciężarówa z dużym ryjem walnęła prosto we mnie, znalazłem się pod spodem tego bydlaka, ale na czworakach wyleciałem spod niej i biegłem przed siebie prosto do drzwi naszego budynku, przebiegając przez ciemny korytarz wybiegłem drugimi drzwiami które prowadziły na duże podwórko, miało może 30 metrów długości, na końcu podwórka był rząd komórek – to takie schowki na węgiel, ziemniaki i inne szpargały, wcisnąłem się pomiędzy komórki a mur, który był wokoło podwórka, w ręku cały czas mocno trzymałem trąbkę. Stanąłem wreszcie bo już nawet nie miał bym sił biec, stałem jak zdrętwiały z czoła lała mi się krew, z rąk, łokci, i kolan również, coś gorącego czułem w spodniach, krew? nie po prostu się zsikałem, ale mocno zacisnąłem zęby aby nie płakać – nie płakałem. Cisza, słyszałem tylko łomot swojego serca, nie wiem jak długo stałem tak bez ruchu. Kiedy już się uspokoiłem, spojrzałem na trąbkę, wtedy dopiero zacząłem płakać – trąbka rozbita. - Nigdy już nie miałem takiej trąbki.
Kierowca ciężarówki wysiadł dopiero po kilku minutach, podobno był blady i cały się trząsł, widział ludzi którzy wychodzą z domów i idą w jego kierunku, nie miał odwagi zajrzeć pod ciężarówkę, nagle jakaś kobieta krzyknęła, to był ten mały z trąbką! Tam uciekł, tam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz